Strona Piotra Szymanika |
|
|
Rega 2003
Wieczorem 31 grudnia meldujemy się w pensjonacie "Nestor" w Mrzeżynie (zimą 25 zł za nockę, pokoje z łazienką i TV , sauna, jacuzi, big kuchnia z jadalnią i inne atrakcje, tel. 091 38 66 263). Rankiem 1 stycznia nad wodą dołączają do nas trzej koledzy. Sytuacja na woda jest kiepska bo po nocnym kilkunastostopniowym mrozie Regą płynie wielka ilość kry. Poniżej Nowielic nie ma co marzyć o normalnym łowieniu. Łowić praktycznie da się tylko w nielicznych miejscach między Trzebiatowem, a Nowielicami gdzie miejscami szybszy nurt rzeki spychał krę pod jeden brzeg, a drugi pozostawiał w miarę czysty. Rzeka na tym odcinku była mocno oblodzona przy brzegach. Ja z kumplami postanawiamy zacząć łowić na prostce poniżej mostu w Trzebiatowie, a tato pojechał na "czarną drogę". Wśród licznej rzeszy wędkarzy znajdujemy lukę i zaczynamy od przetestowania pierwszych założonych woblerów. W trzecim rzucie kolega Artur krzyczy mam i dopiero po chlupocie ryby na powierzchni wody wierzymy w jego słowo. Trotka ma 56cm długości (fotka niżej), a wzięła na 5cm wobler w kolorze seledynowo-żółtym firmy Gloog.
Powoli w gąszczu wędkarzy dochodzimy do mostu gdzie kolega Adam (trociowy nowicjusz) zaliczył wyjście niewielkiej trotki. Po śladach krwi na śniegu widać gdzie padały kolejne trocie. Postanawiamy podjechać na "czarną drogę". Tam na nas czeka już tato ze swoja pierwszą trocią 65cm (foto niżej) złowioną na woblera 7,5cm w kolorze srebrno-czarnym naszej produkcji.
Okoliczni wędkarze także noszą ryby. Rozstawiamy się na wolnych miejscach i biczujemy wodę z nadzieją na kolejna rybę. Po pewnym czasie na seledynowo-żółtego woblera mam branie ale zacięcie nieskuteczne. Ściemnia się więc kończymy łowienie. Z własnych obserwacji i relacji innych wędkarzy wynika, że na ponad stu wędkarzy padło 30-40 troci, a może więcej, co można uznać za bardzo dobry wynik jak na panujące warunki. Ryby nie były zbyt duże max do 70cm. W popołudniowym Teleexpresie mówią o rewelacyjnych połowach na Słupii, a w prognozie pogody o nadchodzącej odwilży. Tego dnia wydarzyła się też śmieszna historyjka. Spotyka się dwóch kumpli: - pierwszy: Masz coś? - drugi: Pewnie, że mam! - pierwszy: Pierd...sz! Pokaż. - drugi: W plecaku mam, nie będę rozpakowywał. - pierwszy: Ee wodę lejesz. - drugi: Daj pięć złotych to ci pokażę. No i zarobił drugi 5zł, a ten niedowiarek siadł z wrażenia.
Drugiego dnia jest znacznie cieplej więc. Postanawiamy z tatą, że pojedziemy na odcinek "stodoła" - pierwsza pompa. Wodą płynęła już znacznie mniejsza kra, ale brzegi były mocno oblodzone. Wolnych miejsc od lodu jest bardzo niewiele, ale tylko w miejscach widać pierwsze złowione ryby. Na jednym z takich miejsc mam ładne branie, ale ponownie zacięcie było nieskuteczne. Tato także ma branie, ale po 10 sekundach traci sporą rybę. W następnym miejscu tato łowi 26cm smolta łososia (foto), który po szybkiej fotce wraca do wody.
Postanawiamy wracać i obłowić ponownie niektóre miejscówki. Spotykamy kolegów, którzy dzisiaj są na razie bez ryby. Wracając do samochodu tato zagląda jeszcze w jedno miejsce, mówiąc, że nas dogoni. Po dziesięciu minutach wraca z trotką 51cm (foto) złowioną na 7,5cm woblera w kolorze srebrno-niebieskim.
Podjeżdżamy na "czarną drogę" gdzie spotykamy redaktora "WŚ" M. Szymańskiego, od którego dowiadujemy się o setce ryb złowionych w Słupii i zaledwie kilku na Parsęcie z powodu silnego obmarznięcia rzeki. Gdzieś padła pierwsza większa trotka ok 4,5kg. Do wieczora już nic się nie dzieje. W ciągu całego dnia padło ponad 30 sztuk troci na ok 100 wędkarzy.
Dzień trzeci zaczynamy od obłowienia odcinka "stodoła"-pierwsza pompa. Siedmiostopniowej odwilży jednak nie będzie. Posuwamy się dość szybko w dół rzeki aby dojść do miejsca, w którym tato stracił wczoraj rybę. Niestety minutkę przed nami z tego miejsca padła 80-tka. Wracamy powoli w górę rzeki. Znowu tato znika mi z pola widzenia i gdy go doganiam ma już rybę 68 cm (foto) z tego samego miejsca co wczoraj ta 51cm i na tego samego woblera.
Pojawiają się kumple, którzy powoli kończą łowienie i wracają dziś do domu z jedyną trotką na trzech przez trzy dni. Na jednym z kolejnych miejsc tato ma następne branie i po krótkim holu ląduje na brzegu mała trotka 39cm (foto), która zbytnio nam nie zaimponowała więc szybko wróciła do wody. Złowiona została także na srebrno-niebieskiego woblera.
Po obłowieniu odcinka podjeżdżamy do Trzebiatowa gdzie na płytkiej prostce poniżej mostu próbowałem sił z muchówką. Efektem półtoragodzinnego łowienia była jedna podhaczona kaczka, która swym przeraźliwym kwakiem przepłoszyła pozostałą setkę kaczek i łabędzi. Na ostatnią godzinkę podjeżdżamy na "czarną drogę" i tam w jednym z ostatnich rzutów przy zwalonym moście tato wyciąga trotkę 57cm (foto) na srebrno-niebieskiego woblera.
Tego dnia po silniejszym wietrze na morzu i lekkim wzroście wody w Redze, padło też kilka srebrniaków, z których największy miał trochę ponad 5kg. Oprócz tego padła troć 96cm i łosoś 6-7kg, a w sumie około 30 ryb na ok 100 wędkarzy.
Dzień czwarty to nagłe załamanie brań, chyba z powodu dużego wzrostu ciśnienia i spadku wody. Po obłowieniu tych samych odcinków co wczoraj byliśmy bez brania. Reszta wędkarzy łowi najwyżej 10 ryb w tym M. Jagiełło taką ok 50cm.
Ostatniego dnia odwiedzamy tylko odcinek "stodoła"-pierwsza pompa. Dosyć szybko widzimy dwie trocie złowione przez wędkarzy, każda ponad 70cm. Równiez tato zalicza ładne branie na jednym z naszych pewnych miejsc. Miejsce to obłowiłem kilkoma woblerami po czym stanął obok mnie tato i powiedział jednym ciągiem "chyba już dzisiaj nie będę miał brania... jest!!!" i w tym momencie ryba się spina. Wszystko to działo się w pierwszych porannych godzinach, później była już cisza. Zaglądamy jeszcze w kilka miejsc i o godzinie 12'05 kończymy łowienie, pora wracać do domu. Wrócimy tu być może w marcu. Jak widać ja nie połowiłem, być może następnym razem będzie lepiej. Wszystkie brania mieliśmy na woblery naszej produkcji.
Dzisiaj (7 styczeń) kiedy kończyłem ten tekst zadzwonił do mnie kumpel, który właśnie wyjeżdża nad Regę i powiedział mi o trociach złowionych przez dwóch warszawiaków mieszkających na kwaterze, w której on też będzie nocował. Otóż pierwszy z nich przez pierwsze 6 dni zamroził w zamrażarce 16 (szesnaście), a drugi 13 (trzynaście) troci. Nazwisk nie będę wymieniał... Dowiedział się też, że niezłe wyniki były też na odcinkach powyżej Trzebiatowa. Również na Parsęcie po zejściu kry wyniki znacznie się poprawiły.
<< Powrót |
P.Szymanik@poczta.fm lub tel. 605-469-801 lub SMS |
© Szymanik 2000 - 2003 |